Profil klienta


Gdy emocje już opadną… Albo i nie.
Może to predestynacja miejsca urodzenia… Urodzić się tam, dosłownie tam, gdzie siedzący obok mnie Stańczyk... toż to nie może być dzieło przypadku… Chociaż nie, jam jest jednak efekt uboczny niestandardowo podzielonej komórki :) Może zatem środowisko rodzinne? To na pewno. Od lat szczenięco dziecięcych pamiętam wyprawę na każde wybory, do mojej ówczesnej podstawówki. Wówczas sala na parterze, zazwyczaj drugie drzwi po lewej za szatnią, oblekana zostawała w zielone płótno. Wisiał dumny Orzeł i biało-czerwona spływająca w kierunku urny. I paprotki! Te wszechobecne, paskudne paprotki! Chwasty przebrzydłe względem których moja nie-miłość zasługuje na odrębne miejsce w szufladce „won”.Tuż obok duszonej marchewki i kminku.
Zatem mamy już jakiś kontekst. Rodzice na wybory chodzili, chodzą i chodzić pewnie będą. Ja również. Taka tam tradycja rodzinna.
No i co? No i wow, le szok, uszanowanko. Bo mamy niebagatelną frekwencję w Eurowyborach- plus minus 43%.
43% spośród uprawnionych. Spośród osób pełnoletnich. Generalnie szacun. Daliśmy sobie prawo do ewentualnego rozliczania naszych wybrańców i potencjalnego narzekania. Mino wszystko pozostaje 57% pełnoletnich, którzy nie zechcieli ciał swych szlachetnych pofatygować w kierunku spełnienia obywatelskiego obowiązku. I przywileju. Prawa jakby nie patrzeć. Czemuż z niego nie korzystać?
Nie chodzi o roztrząsanie zadowolenia bądź jego braku z wyników. Absolutnie moja małomiasteczkowa łepetyna nie chce tego dotykać. Demokracja. I tyle. A czy wypijam w tym momencie kieliszek szampana czy starą herbatę, to już mój gust.
Sprawa inna. Profil wyborcy, tak można ująć diagramy prezentowane tu i ówdzie, który w zamyśle jest wyborcą anonimowym. Przecież nie szargam swym nazwiskiem tak łatwo na jakiejkolwiek karcie. I tu mm ubaw nieco, sięgam po wafle i grzybki w zalewie (nie wiem, czy wejdzie na sucho). W zależności od przyjętej retoryki tego czy innego medium, tak oto kształtowany jest „profil” anonimowego wyborcy danej partii. Oki, rozumiem, prosty schemat, że mieszkańcy wsi zagłosowali na partię X, a partia Y wygrała wśród Młodych, Zdolnych i z wielkich ośrodków… No właśnie… poza oczywistym dość podziałem terytorialnym to wszelkie inne statystyki, opisywanie potencjalnego wyborcy według takich czy innych kryteriów… Sorry very. Mimo wszystko przyjęta metodologia (rozumiem, że to exit poll jest współautorem tych kolorowych szkiców) w moim odczuciu nie jest przesadnie wiarygodna. Zwłaszcza, że już były wybory, gdzie medialne prawdopodobieństwo przegranej było tożsame z przejechaniem ciężarnej zakonnicy na pasach… No to widać jakaś ślubów nie dochowała i jeszcze zdrowie naruszone. Wróżenie z fusów jakoby na partię X mieli głosować ludzie nie płacący podatków… Rzekłabym- otrzyjcie już łzy, płaczący, żale z serca wyzujcie… Można pokusić się o tak precyzyjne sprofilowanie wyborców w obwodach zamkniętych, o jednorodnej strukturze i przy osiągnięciu niemal jednogłośnego wyniku. W pozostałych przypadkach z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę rzeszom badaczy powierzyć mój kupon totolotka. Prawdopodobieństwo trafienia zostanie zweryfikowane po losowaniu.
Owszem, są pewnego rodzaju tendencje, nastroje, orientacje (nie chciałabym używać określenia „trend”, bo nieco spłycałby naszą refleksję nad skreślanym głosem na karcie).
Nie chcę rozsądzać nad populizmem ostatnich miesięcy, wręcz kupowaniem wyborców lub straszeniem tym czy tamtym. Niestety, debata publiczna jest na dość niskim poziomie merytorycznym, za to argumenty siły (wzajemnego ośmieszania) mają się wyśmienicie. Z jednych wylewa się żółć, z innych dym uchodzi uszami, z trzecich miód przewyższający produkcję chińskich pszczółek (serio, pszczoły z chińskim paszportem są największym producentem miodu na świecie!).
Czas (dla odmiany) powyborczych przepychanek nastał. Parę twarzy zniknie, kilka nowych zostanie wypromowanych, usłyszymy i przeczytamy kilka dobrych puent. Kabaret ma się dobrze.
Stańczyk też był uważany za błazna.

Komentarze