Koronny?

"Koronnywirus". Czepiam się słówek w tym momencie...
Od 2 dni zmieniłam strategię. Wyłączyłam radio. Ograniczyłam się do sprawdzania sytuacji w kraju do kilku razy dziennie (tylko).
Po dwóch tygodniach dziwności przyszedł pewnie kryzys. Przede wszystkim coraz większy strach o Najbliższych. P. na linii frontu, jak na wojnie. Rodzice są starsi, siostra mieszka w stolicy... Kupienie termometru nie było łatwe.
Sama dostaję pierdolca, bo siedzenie w chałupie jest dla mnie zdecydowanie obcą sprawą. A przynajmniej nie tyle czasu. Nie aż tak.
Część moich znajomych, zwłaszcza tych pracujących w szeroko pojętej branży usług w bezpośrednim kontakcie z klientem- zostało z dnia na dzień bez pracy. Fitnessy nie działają, kosmetyczki i fryzjerki zamknięte, fizjoterapeuci mają odwołanych pacjentów. Branża transportowa dogorywa, wszystko to co związane ze spedycją, przedstawicielami handlowymi... O branży turystycznej i około turystycznej już nie wiadomo co mówić. Gospodarka po prostu klękła.
Wprowadzony stan epidemii nie rokuje dobrze (chociaż nie wycofuję się ze swych słów, że każdą z podejmowanych przez rząd decyzji uznaję za słuszną), szkoły nie będą pracować do świąt...
Nie wiem, czy jest... Albo tak, jest sens, jest we mnie potrzeba wylania tego, co znów się przetacza... Część nauczycieli lamentuje, że jak? Że ma być nauczanie zdalne? Że mają lekcje przygotowywać? No bo jak? Nikt tego (nomen omen) ich nie nauczył, komputerów nie mają... Swoją drogą... jak nauczyciel może pracować bez komputera? Zdaje mi się, że jest to jedna z kompetencji kluczowych winnych być rozwijanych w toku kształcenia... Ale może się mylę. Szanowni nauczyciele- wybaczcie, ale wasze lamenty spływają po mnie w tym momencie jak po kaczce. Wy swoje pensje i tak dostaniecie. Rodzice waszych uczniów- niekoniecznie. Z resztą... uczymy się całe życie, czyż nie? Zatem co- zapraszam do nauki. Pokażcie się. Pokażcie co potraficie.
Mamy paraliż społeczny i gospodarczy. Jesteśmy już na tyle przerażeni tym, co się dzieje, że trudno nam normalnie funkcjonować. Gospodarka będzie baaardzo długo podnosić się z tego, co się dzieje (bez oceniania w tym miejscu pakietu pomocowego). Mam nadzieję, że się podniesie. Że o ile zamknięcie szkół potrwa do świąt, to w pozostałych sektorach jakoś wcześniej będzie wracać normalny tryb pracy... Tyle moich życzeń.
Sytuacja jest na wskroś poważna. Oto moje pokolenie trzydziestolatków ma swój "stan wojenny", na którym za kilka lat będzie budowany marketing polityczny...
Mam nadzieję, że jako społeczeństwo po prostu zdamy ten cholernie trudny, totalnie znienacka egzamin.

I oto pojawia się on, Napoleon narodu... Wysłuchałam na gorąco wywiadu z wczoraj (gdzie zakażonych było poniżej 500 osób, dziś już ponad 600) z tym, co próbował ukraść księżyc. Słysząc, ze nie ma przesłanek do tego, żeby wybory z 10 maja przekładać na inny termin... Nie ma przesłanek? Nie ma przesłanek?! Ludzie są w strachu, nic- absolutnie nic- nie funkcjonuje normalnie! O służbie zdrowia... Łzy aż same napływają do oczu... a serce wyrywa się z dumy, że dla wielu tych cichych bohaterów jest to po prostu służba naszemu narodowi... Gospodarka stanęła. Szkoły nie funkcjonują. Do sklepów wpuszczana jest ograniczona ilość osób. Jest dyspensa na udział w Mszy Świętej. Część osób pracuje zdalnie. Część w zespołach kilkuosobowych, rotacyjnie, aby mieć kontakt z jak najmniejszą liczbą osób...
Służby ratunkowe, policja, wojsko... pracują ponad normę. Samorządowcy borykają się z trudnymi decyzjami... O gospodarce już nie będę się powtarzać...
Oto guru narodu stwierdza że nie- nie ma podstaw do przełożenia wyborów!
Na pocieszenie dodając, że u naszych sąsiadów jest gorzej i reagowali później... A podobno krzywda ludzka nie pociesza...
Robiąc dodatkowo z panującego Prezydenta męczennika dla sprawy... on przegrywa najwięcej... Fakt, naraża swoje zdrowie. Jednakże pozostali kandydaci nie mają możliwości prowadzenia kampanii uczciwie tudzież kampanii w ogóle...
Nie ma, absolutnie nie ma zagrożenia dla wyborów...
Jakim trzeba być... Jak trzeba być zaślepionym chęcią władzy, by tak kpić.

A... i jeszcze magiczne hasło... że jest teraz trudna sytuacja w gospodarce, również przez podniesienie płacy minimalnej, no ale nikt nie mówił że będzie łatwo.
Spoko.
Wizjoner.

Komentarze