Korytko

Zostało 10 dni kampanii wyborczej. 10 dni festiwalu uprzejmości, zamieniania się w złote rybki, 10 dni intensywnych spotkań kandydatów z wyborcami, 10 dni rozmów, przedstawiania propozycji, toczenia sporów i bardziej czy mniej poważnych dysput.
Kandydaci do zajęcia wszelakich foteli są tak różnorodni, że jednorożcowa tęcza nie dorównuje im barwami... Są tacy, którzy po prostu wzbudzają zaufanie, wydają się być kompetentni i zaangażowani. Nudziarze ;) spójny wizerunek, fachowość... no naprawdę, jakby PudelkoKotkoRybki chciały o was napisać, to musiałyby sięgnąć po jakieś numery z przedszkola, może ktoś zjadł wtedy batonika koledze? ;) Żartuję (ależ skąd!), tak serio to naprawdę mocna grupa zawodników list wszelakich.
Kolejna- zapełniamy luki. Bo to może być dla mnie jako wyborcy jedyny powód tego, że taki czy inny osobnik znalazł się na liście. A że w dobie social mediów czegóż to nie mamy na wyciągnięcie ręki... Są zatem stereotypowe Karyny i Sebixy (nie o imiona tu chodzi rzecz jasna) na co dzień świecące na istagramach gołym tym i tamtym, ukazujących słodkie chwile z życia w postaci miętolenia stuzłotówki przez Brajanka oraz wyznających tru lof na fejsbuniu... Hmmm... może faktycznie Martyna miała rację i w domach z betonu nie ma wolnej miłości, więc trzeba ją uprawiać na wirtualnych ścianach? Co istotne, moja stereotypowa kandydatka studiuje w WSHR (Wyższa Szkoła Robienia Hałasu, lamusie!) ewentualnie nie pracuje jak to na szlachtę przystało. Pytana o program wyborczy otworzy usteczka wymalowane kilogramem  błyszczyku łaknąc wody niczym rybka wyciągnięta na brzeg. I ta wymowna cisza...
Grupka pośrednia- level niżej od cycusiów glancusiów w garniaczkach, ale zdecydowanie lepiej niż utwierdzony w schematach konsument pińćsetplusa. Taki tam lokalny pan Janusz albo pani Grażyna, którzy faktycznie interesują się lokalną społecznością, organizują festyny i dożynki, należą do Koła Gospodyń Wiejskich (albo Miejskich) lub OSP. Taki po prostu człowiek z sąsiedztwa. Kandydaci naprawdę fajni, bo z ludu i dla ludu. Znajdzie czas pogadać, wziąć grabki i ogarnąć liście na trawniku, ma wiedzę i zdanie na określone tematy i nie zawaha się ich użyć.

Skąd w ogóle ten temat? Uderzyła mnie pewna sytuacja sprzed 2 dni... Sporo moich znajomych kandyduje w obecnych wyborach. Jedną z osób znam lat... xy. Kandyduje do rady tego pięknego miasta wojewódzkiego. Wrzuciwszy jakąś kolejną ulotkę wyborczą na fejsbuniowy profil zapytałam, czy ta osoba nie działa już w miejscowości Z (wspomniana osoba zasiada w Radzie Gminy miejscowości Z, gdyż stamtąd pochodzi i tam prawdopodobnie mieszka). Stąd i moje lekkie zdziwienie. Pierwsze pytanie- usunięte. Kolejny mój komentarz- skończyło się zablokowaniem mojego konta :P Kurtyna.
Yhym. Zawodowo raczej brak dłuższego związku z czymkolwiek, powoływanie się na staż odbyty x lat temu, ale przecież on był dla najlepszych studentów (luzik, też brałam w nim udział). Kreowanie się na wielką personę świata polityki z pomocą wiecznego cytowania partyjnych mędrców. W odpowiedzi na zadane pytanie- milczenie lub blokada... kandydat marzeń. Na podstawie tych kilku epizodów śmiem przypuszczać, że obecność tej osoby na listach powinna być obiektem zainteresowania organów wyborczych, że jest po prostu słupem uzupełniającym listę i to niezgodnie z prawem. Śpij spokojnie, Twoja obecność w Radzie tego czy tamtego Miasta czy Gminy jest dla mnie kluczowa jak cena 5 centymetrowego kłącza imbiru w nepalskiej wiosce... Ale o Twojej (nawet trudno to nazwać konfrontacją? argumentacją? bo czymże skomplikowanym jest odpowiedź na pytanie o miejsce zamieszkania?) zdolności do prowadzenia konwersacji, tak to ujmę, świadczy gorzej niż słabo.

Komentarze