Niczym wino

O jak ja nie cierpię typowego shoppingu! Gdybym była niebieskim stworkiem w białych gaciach to z całą pewnością byłby to mój tekst :P
Wieczór zagłady był. Bo siostra chciała. Chyba 3 godziny zumby nie mordują mnie tak jak pełzanie wśród pólek i wieszaków... Nie żeby coś, uwielbiam sobie coś kupić, sroka ze mnie konkretna... ale jakoś tak zakupy same w sobie "nie wchodzą".
Kiedyś, przeglądając z Bratową zdjęcia doszłyśmy do jakże odkrywczego wniosku, że kobiety są faktycznie jak wino. Nie tylko lepsze z czasem, ale i nabierają wyrazu, kształtuje się ich gust, poczucie stylu, klasa.
Nie bez znaczenia jest i moda, chociaż fakt, wszechobecny eklektyzm robi swoje. We wszystkim można się "czuć", wyglądać i większość stylówek da się obronić.
Za lat xy ktoś wywlecze nasze zdjęcia w panterkowej sukience (yyy... czy total look panterka był kiedykolwiek na topie? Tak pytam, bo może coś mnie ominęło, może coś przegapiłam, jam jest prosty człowiek ze wsi) i będziemy zwalać na modę. Lub wzorem celebrytek odwracać wzrok "o dżizasie"...

Zdjęcie w stylu "work-almost mirror-selfie" ;) Kiedyś... w życiu (sic!) bym tych butów nie kupiła! ;)

Komentarze