Mała czarna

Poza rodzicami i krewnymi cała reszta osób, która przewija się przez nasze życie jest bardziej lub mniej przypadkowa.
Czasem taka przypadkowa osoba wgryza się w nas tak mocno jak zębiska w tłustoczwartkowego pączusia. Z największą przyjemnością. 
Pierwsze wrażanie nie zawsze bywa trafne. Może być słodka skorupka jak w gumie "SZOK" (pamięta to ktoś jeszcze?), ale środek jest kwaśny i mało przyjemny. Może być też ziemniaczek z ogniska- skórka niby taka sobie, ale jakże bogate wnętrze (no bo czy jest ktoś, kto nie lubi pieczonych ziemniaków? Takich osmolonych? No właśnie :) ). A czasem jest jak z prażonymi robaczkami- niby wiemy, że fuj, ale coś nas jednak pcha i ciekawi...
Z czasem ziemniaczki stają się takimi powerbankami- mega transformacja! Jakby dało się na nie zamienić tonę kartofli, to lecę już dziś złożyć wniosek na StartUp :)
Chodzi ni mniej ni więcej jak o znajomych. Przyjaciół. Osoby, z którymi w jakiś cudowny sposób zostały skrzyżowane nasze drogi. Bywa, że do kogoś przekonujemy się jakiś czas a innego kupujemy od razu.
I są takie osoby, z którymi może faktycznie kawę pijemy rzadko, ale nawet po długiej przerwie rozmawiamy tak, jakbyśmy widzieli się wczoraj.
Najważniejsze są relacje. To one są cementem.

Komentarze