Artem communicationis

Po polsku, po czesku, w sua chiri, w języku migowym...
A i tak coś może "nie pyknąć".
Jest jeszcze śmiech. I dystans do siebie. Tego uczy się latami, droga wyboista jak jakaś gminna po ulewie, ale zdaje się być uniwersalna.
Rzekła płacząc ze śmiechu. Kilkukrotnie. Upojona jak po dobrej imprezie, mięśnie przeorane jak po konkretnym treningu.
Poczucie humoru jak... racja. Każdy ma jakieś. Może być jedynym wyjściem ze stresującej sytuacji, żeby nie osiwieć. Rozładowaniem napięcia, które jest nieuniknione.
Podobno nie tylko spala kalorie, poprawia krążenie ale również przedłuża życie. Będę chyba nieśmiertelna :P ale pomarszczona- najwyraźniej pora na zakupy mazideł.
Sarkazm? Nadal będę lobbować swoją teorię, że jest oznaką inteligencji.

Przepis na sukces? Dwie szklanki poczucia humoru, cztery kopiate łyżki dystansu do siebie i szczypta inteligencji. Zwiększamy proporcjonalnie do zawartości. Wstrząsnąć, nie mieszać. Poddać obróbce cieplnej chuchania podczas wymiany słów, rozdawać ile wlezie.

Uwaga, jest zaraźliwe :)

Komentarze