Przypalona woda

"bo ja to nawet wodę na herbatę przypalam hi, hi hi..." Istotnie powód do dumy...
Nie każdy lubi gotować, nie każdy czuje się w kuchni jak raba w wodzie, nie każdy musi wykazywać się finezją na miarę Okrasy w łączeniu składników.
Ale... może chociaż minimum? Cokolwiek? Ze trzy dania? Albo naucz się piec?
Prawda stara jak świat- przez żołądek do serca. Nie tylko męskiego (aczkolwiek wskażcie mi faceta, który nie lubi jeść...), bo w pamięci zawsze znajdzie się babcia/mama/ciocia czy inna stryjenka, której rosół był najlepszy. Zmieniają się trendy w żywieniu, zmienia się świadomość konsumentów, pojawiają się nowe diety i bardziej lub mniej wyszukane przepisy, a jeść jak trzeba było tak trzeba.
Zastanawiam się co wywołuje we mnie większy uśmiech politowania: niunia, która oznajmia o przypaleniu wody na herbatę i nie obraniu w życiu żadnego ziemniaka czy dziewoja, która myli sól z cukrem, nie mając napisanego typu mąki w przepisie nie wie co począć a dla której ulubionym gatunkiem ryby jest filet...
Ciężki wybór.
Żeby nie było- pańciuś, który nie jest w stanie zrobić sobie jajecznicy, bo to za trudne, też tego no... No ileż można na garmażerce albo zupkach chińskich uciągnąć?

Komentarze