Mydło i powidło

Czy każda kobieta kocha przymierzać kiecki i bluzeczki? I czy faktycznie punkt G jest na końcu wyrazu shopping?
Niekoniecznie. Tak już mam, że łażenie po galeriach kończy się toczeniem piany z pyska po 15 minutach. A już szukanie czegokolwiek konkretnego, czego wizja się przyśniła, powoduje drgawki i uderzenia gorąca równocześnie. Przynajmniej w kwestiach tekstylno-obuwniczych, posiłkując się nomenklaturą minionej epoki. Paradoksalnie- jestem oczywiście próżna i lubię sobie coś kupić, najlepiej jednak przez przypadek i bez zbytniego wydatku energii (no bo co, znów by ubytek trzeba uzupełnić ciasteczkiem i w co to pójdzie? ;) ).
Ale... jest wyjątek. W sklepie niebiesko-żółtej nadbałtyckiej marki mogłabym pełzać godzinami. Jeśli zwiedzanie wielkopowierzchniowego sklepu uznać za sport, to poziom endorfin wśród poduszek, kubków i doniczek byłby zbliżony do tego po dobrym treningu zumby ;) Inna żółto-niebieska marka, tym razem francuska, chociaż szpilek w ofercie nie posiada a tylko gwoździe i karnisze, to i tak nadal męczy od szukania kiecki. Ot, taka kobieca perwersja, że miejscem uciechy są sklepy remontowo-budowlane.
A gdzieś pośrodku tego, pomiędzy sukienusiami a wkrętami znajduje się babski raj. Tak można określić targi, które zwłaszcza w okresie ciepełka odbywają się w wielu miejscach. Zbiegowisko, gdzie można kupić przysłowiowe mydło i powidło, ręcznie robioną bransoletkę zagryźć wiejskim serkiem i popić sokiem z topinamburu.
Jeszcze przed majówką, więc zasadniczo w sam raz, by zainspirować się na rozkoszne lenistwo, miała miejsce istna perełka targowa- agrotravel, ecostyle, health&beauty i rękodzieło. 4 światy na jednej planecie. I cóż z tego, że trąci stereotypem, że babom świecidełka w głowach i inne mazidła. Ależ skąd! Wybijającymi się na tle wystawców byli na pewno dwaj skromni panowie z Drevno (www.drevno.eu)- biżuteria tyle wyjątkowa, co ujmująca, więc ekoentuzjastom z całą pewnością wpadłaby w oko (nie wiem tylko, czy jest sprzedawana w jakichś pakietach z tymi Panami, oferta do przedyskutowania :) ). I gdy myślałam, że od zeszłorocznego karmienia się (nomen omen) informacjami o chlebie (uwiedziona trendem, że węglowodany są beee), zakwasach i innych cudach zaklętych w zbożowym ziarenku przyszło mi umyć łapki w specyfiku na zakwasie chlebowym. Oczywiście ma to mieć zbawienny wpływ na moją skórę, powrót do natury, odżywienie skóry i co tylko. Nie potwierdzam, nie zaprzeczam, informuję. (www.kosmetykachlebowa.pl)
I na koniec to, co było na początku. I tu akurat ściemy marketingowej brak, bo potwierdzam skuteczność sobą w całości. Jest takie miejsce w tym pięknym mieście, gdzie wstęp mają tylko kobiety (a nie mówiłam, że najbardziej uciśnioną grupą są biali, heteroseksualni, pełnosprawni mężczyźni? Nie mówiłam? Dyskryminacja! ;)) Miejsce, gdzie magiczne roleczki i inne elektrowspomagacze ujędrnią nasze piękne i tak ciałka i pozwolą kojarzyć skórkę pomarańczową jedynie z przepisem na sernik :) (Studio Figura Anny Rodak Kielce pod Dalnią)

Artykuł... inny niż poprzednie. Czemu? Bo pierwszy raz oficjalnie brylowałam na targach Kielce z dumnie brzmiącą plakietką "prasa". Taki mój mały bal debiutantki. Niemniej jak zwykle spojrzenie jest nader subiektywne, nie sponsorowane, a że zawiera lokowanie produktu... No cóż, wpadło w oko i tyle. Spośród chyba 200 wystawców to i tak skromność bije po oczach.
I to jest właśnie kobieca przewrotność, że zapach chleba ze smalcem na przemian z ziołowymi kosmetykami były stokroć przyjemniejsze od zapachu nowych sukienek.
Ale sroką jestem. Od urodzenia.

Komentarze