Damą być?

Jako takiej telewizji nie oglądam od prawie 10 lat. Jednak od czasu do czasu zdarza mi się zawiesić oko na tym, na co abonamentu nie muszę płacić (jako nie posiadacz).
"Damy i wieśniaczki". No z moim pierwowzorem kobiecości, moją stworzycielką i prototypem upartego charakteru mamy wtedy bekę w kosmos. Nic tylko strzelić drinka i upajać się "kulturą".
Dama.. kojarzy mi się z elegancką kobietą, pełną klasy, wysublimowaną, powściągliwą. Wieśniaczka? Kobieta mieszkająca na wsi, prosta, może taka trochę "zaściankowa". No tak, nie ma to jak polecieć po stereotypach, ale cóż- kobieta i kobieta. Jedna lubuje się w sztukach teatralnych, dobrej literaturze, druga zaś ogląda "Trudne sprawy" a wygląd jest dla niej kwestią trzeciorzędną.
Ależ się myliłam! Jakim ja byłam ciemnogrodem, póki nie obejrzałam jednego czy drugiego odcinka programu! Współczesna dama nie czyta Tołstoja i nie bywa w Metropolian Opera, a trwoni kasę na torebki równowartości mieszkania i zajada się sushi z ciała striptizera! A wieśniaczka koniecznie nie ma połowy zębów by wynagrodzić to lipidami na włosach, jej bliscy są dość wulgarni a normą jest nie posiadanie bieżącej wody i załatwiane potrzeb w jakichś dziwnych miejscach. Nie wiem gdzie się uchowałam, że takich różnic nie zauważałam, że nie były one dla mnie oczywiste... Idąc dalej- dama odziewa się zazwyczaj w sposób lateksowo-brokatowy, okraszony silikonem i botoksem. Wieśniaczka of kors ma dwie bluzki i jedną sukienkę, której wygląd należy w świetle kamer wykpić.

Zajęcia. Gdybym z np. miesiąca miała wybrać kilka zajęć, by zaprezentować w 3 dni swoje życie pewnie byłoby w tym trochę pracy zawodowej, trochę czasu wolnego, kurodomowienia, bliskich mi osób itd. Nie skupiałabym się na szorowaniu okien. Co innego telewizyjne realia. Dama trafia do otoczenia, w którym bieżąca woda i sprawna toaleta są luksusem znanym z telewizji. Głównym zadaniem jest walka z jakimś zasyfionym kiblem, którego nazwanie "toaletą" byłoby nadużyciem i nieścisłością w jednym. Przecież "wszyscy" tak żyją. I oczywiście trzeba wyzwać siarczyście od paniusi z miasta co to życia nie zna, najlepiej przez jakąś 17-letnią niunię ;) I o ile uważam, że towarzystwa opieki nad zwierzętami i inni eko mają tendencję do przesady, to na plan programu sama chętnie bym jakichś przedstawicieli przywiozła (ciekawe, czy były już jakieś skargi na ten format). Przecież jest logicznym, normalnym, naturalnym, nazywajmy jak chcemy, że osobie, która nie miała kontaktu ze zwierzętami trzeba koniecznie zlecić mierzenie temperatury zwierzęcia w odbycie, strzyżenie owiec na środku podwórka (niech wełna leci na śnieg) albo (i tu już mam konkretne ciarki i wszystko, i chociaż lubię mięso to chyba nigdy do ust bym go nie wzięła) zaszlachtowanie, gdyż trudno nazwać ubojem, jakiegoś ptaka na rosół. Żeby była jasność- wiem, że kury, kaczki i inne stworzenia hoduje się na mięcho, nie miejsce ani pora na rozwodzenie się nad tym, mam jednak na względzie pewne kwestie "techniczne". No nie każdy umie to zrobić, nie jest normą, że jak leci to każdy kto żyw w chałupie uciupie łeb jakiemuś ptaszysku. No po prostu. Więc znowu kpienie jakiegoś bezzębnego Janusza (to imię i tak ma w naszej ojczyźnie przewalone, więc mogę dalej ślizgać się po stereotypach) "że paniusia z miasta"... no ludzie, litości... Aaa! No i jeszcze jeden wspólny mianownik! Po udziale w programie konieczna wizyta u dermatologa, toksykologa i każdego innego specjalisty od skażeń i zakażeń! Wszak syf, brud i wszechobecna salmonella to też norma! Serio?
No to teraz rutynowe zajęcia damy, których zasmakować ma wieśniaczka. Dla podkręcenia atmosfery- nieumiejętność obsługi prysznica połączona z "shower gel? co to jest?" Nie mam zamiaru lać z tego, że faktycznie niektóre prysznice przy pierwszym kontakcie mogą nas zmoczyć w sposób niezaplanowany, bo istotnie czasem kabina jest nadziana bardziej niż sernik rodzynkami wszelkiego rodzaju guziczkami, pokrętełkami i innymi cudami. Ale szczekanie na wszystko jak w statku kosmicznym... Jedna mimoza z drugą serio nie widziały nigdy wody lecącej z kranu? Albo czystej podłogi? Jedzenie? Oczywiście damy żywią się tylko owocami morza albo nasionami chia z jarmużem. Koniec kropka. Zapomnij nawet o pizzy! A jeśli owoce morza, to najlepiej ostrygi! I prosecco! Nie istnieje nic innego. Ewentualnie sushi. Ale jak sushi, to musi być zjedzone z ciała nagiego modela. Koniec i kropka. No i właśnie! Jakieś pójście do teatru? Na koncert muzyki klasycznej? Nope! Pozowanie z nagim modelem albo pozowanie nago to jest zajęcie godne damy! Ba, toż to wręcz konieczność! I znów- do aktów jako takich przyczepiać się nie mam zamiaru, jednak każdy ma inną wrażliwość, pruderyjność i tolerancję dla nagości, nawet swojej własnej. Więc dlaczego, pytam, dlaczego? Metamorfoza. To chyba dla każdej baby najfajniejszy element :) Nowe włosy, nowa kiecka, makijaż... Poczuć się piękną :)
Pytanie o przedstawianie takich bardzo jaskrawych obrazków jest co najmniej naiwne. Oglądalność sama się nie nabije. Jakiekolwiek intencje, przesłanie, jakikolwiek walor tego programu... może znają go twórcy.
Zastanawia mnie jednak co innego... skoro wieśniaczki biorące udział w programie deklarują, że np. nigdy w życiu nie były w jakimś większym mieście, zasadniczo to siedzą w tej zapchlonej dziurze na zasiłku i świata nie oglądają a przeczytanie kartki z zadaniem przypomina postępy dziecka w pierwszej klasie podstawówki, to skąd się biorą w programie? :)

Komentarze