zaKODowana bieda?

Targało mną konkretnie, gdy kilka dni temu usłyszałam o zbiórce "stypendium wolności" dla lidera (byłego lidera) opozycyjnego ruchu... Człowiek ten, wierząc jego relacji, jest przedstawicielem najbardziej ciemiężonej grupy społecznej- biały, heteroseksualny, pełnosprawny mężczyzna. O ile z czterema ostatnimi słowami poprzedniego zdania nie będę wdawać się w dyskusję, jest to stwierdzenie faktu (ma białą karnację, obie ręce i nogi, jest sprawny, ma dzieci, cechy zewnętrzne wskazują jednoznacznie na płeć) o tyle trudno mi pojąć (serio), że nie jest w stanie znaleźć pracy... Aż się muszą ludzie zrzucać a znajomi jedzenie przynosić... Nie pomagają wpływowi znajomi, polityczny światek i półświatek stolycy... no bieda aż piszczy, jeść nie ma za co... Nie jest w stanie, no nie jest w stanie chłop roboty żadnej znaleźć...
Nie ciosam kołków na głowie tych, którzy akcję wsparli- ktoś podpala stuzłotówkami papierosa, ok- jego sprawa. Chodzi mi bardziej o jakieś poczucie obciachu, ludzkiej przyzwoitości, czegokolwiek... Dostaje się w wywiadzie Szlachetnej Paczce i innym akcjom pomocowym, że hipokryci, że krytyka, że przecież pomaganie jest ok. Jest ok. Jak najbardziej jest ok.
Jest ok, o ile ta pomoc jest mądra. Jest ok, o ile ta pomoc nie rozleniwia. Jest ok, o ile ta pomoc będzie wsparciem i bodźcem do działania.
Czym jest ta zbiórka? Bo ja naprawdę nie ogarniam. Normalnie wzruszę się. Serio. Bardzo się cieszę, że starczy panu na święta. A w zasadzie że spłaca pan tym długi i alimenty. Ale zbiórka chyba była "na życie", bo przymierasz pan głodem i nie masz jak normalnie funkcjonować, a nie na zaległości powstałe przez X lat... Może jakieś słowo wyjaśnienia darczyńcom?
Tak to już jest, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Że zakładamy różne maski, żeby osiągnąć swój cel. Któż z nas ich nie nosi. Pytanie tylko, ile czasu spędzamy na tej scenie. Czy gramy biedne, nieporadne ofiary wszystkiego, że wszyscy i wszystko ponoszą odpowiedzialność za nasze taki czy inne położenie, czy też upadamy na poślady, otrzepujemy się i zakasujemy rękawy...
Dziedziczona bieda? Wychodząc poza osobę naznaczonego lidera, czasem jest to enklawa nieróbstwa i kombinatorstwa. I taka już ludzka wrażliwość i naiwność, że często się na takie tanie chwyty łapiemy. Pomagać. Ale rozsądnie. A i ten czasem przezywa swoiste zaćmienie.

Komentarze