Kto mnie zna ten wie, że do kruszynek nie należę (może jedynie wzrostowo).
Dziś
obchodzony jest (?) Światowy Dzień Walki z Otyłością. Nie mam
absolutnie zamiaru kwestionować tego, że otyłość jest chorobą. Mimo
wszystko nie będę usilnie bronić wypalonych gwiazd Grycanek, które swą
obecność w mediach uwarunkowały rozmiarem... no na pewno większym niż
42. I to w przypadku GrycoLatorośli- w wieku nastu lat. Nie czuję się
upoważniona
do tego, żeby medycznie roztrząsać się nad tematem. Robi to wielu specjalistów, trenerów, lekarzy.
do tego, żeby medycznie roztrząsać się nad tematem. Robi to wielu specjalistów, trenerów, lekarzy.
Z
kasieńkowatej perspektywy tylko jedno- kobiecość nie jest zaklęta w
rozmiarze 36. A nawet 38. Bardzo subiektywnie... ale najczęściej modelki
na wybiegach są (dla mnie) aseksualne. Nie wiem, czy jest coś ponętnego
w ponurym wieszaku (i nie jest to zarzut w stronę szczupłych kobiet,
ale kuśtykającej sztangi z posępnym wzrokiem). Chociaż fakt- one mają
prezentować ubiór... i wtedy nawet ma to sens, gdyby były pełne powabu
odwróciłyby uwagę od dzieła projektanta ;)
Ale...
jeśli czujesz się we własnym ciele dobrze- to dobrze. Jeśli akceptujesz
siebie- to dobrze. Jeśli jesteś w stanie wskazać coś, co w Twoim ciele
Ci się podoba a nie tylko ogrom kompleksów- to dobrze. Niemniej zdrowie
jest wartością nadrzędną, ponad to jak postrzegam siebie w lustrze. Więc
jeśli chodzenie po schodach sprawia trudność, jeśli zasznurowanie butów
(dlatego mam z suwaczkami) to ogromny wysiłek- zrób coś z tym. Może na
początek wywal cukier z herbaty i kawy (razem z B. mieliśmy zrezygnować z
cukru od "trzydziestki"... herbaty nie piję, ale w czarnym eliksirze
życia nadal jest 28 ziarenek szczęścia ;) ). I zacznij coś robić dla
siebie. Z przyjemnością. Wtedy nie męczy. Wtedy motywacja znajduje się
niemal sama. Wtedy endorfiny wzrastają nie po tabliczce czekolady, a po
godzinie zumby, umyciu okien albo przekminieniu, że wcześniej zjadałam
talerz czegoś tam a teraz 3/4 tam czegoś.
Komentarze
Prześlij komentarz