Futrzaki

Niech nikogo nie zwiedzie ta słodka istotka niewinnie śpiąca ma moich kolanach...
Ani ona moja, ani słodka, a już na pewno nie niewinna ;) Tak serio- proszę Państwa, oto Furia, kotka której imię znaczy więcej niż tysiąc słów. Takie osobliwe "Merci" bez orzeszka w środku, za to z ostrymi pazurami i jeszcze ostrzejszym charakterkiem. Gryzie, strzela fochy, drapie gdzie popadnie, ale bywa też słodka jak beza. I jak na swoje 65 deko kociego szczęścia- puchata jak po "Lenorze". Ustawia sobie pod kocią łapkę z białą skarpetką Właściciela. Słusznie. Chłopa trzeba sobie wychować, czasem nawet pokazując pazury.
A tak poważniej- dziś Dzień Zwierząt. Ciekawa jestem, czy wegano-anarcho-greenpeacowscy światli ludzie wiedzą, że dzień ten zawdzięczać powinni liturgicznemu wspomnieniu św. Franciszka? :)
Jako istota, której jednym z ostatnich na liście marzeń jest posiadanie rozrzutnika pcheł i sierści (dość mam swojej w łazience) radośnie budzącego o 5 rano "na siku" owszem- rozczulam się na widok szczeniaczków, kociaczków, chomiczków i innych -czków, jednakże bez chęci obowiązku wrzucania do koszyka Whiskasa czy Pedigree. Moja miłość do czworonogów ogranicza się do tolerowania obecności zwierząt znajomych (te mi zupełnie nie przeszkadzają) w ich mieszkaniach, suczki u Rodziców, która bardzo lubi drapać się pod moim samochodem oraz uśmiechania się do mijających mnie futrzaków z właścicielem przyczepionym do smyczy. Tyle.
A tak zupełnie przy okazji... Jak już piesek czy inne boskie stworzenie idzie zaczerpnąć powietrza i toalety... to naprawdę w dobrym tonie byłoby jego twórczość posprzątać. Ani to Picasso, ani Mitoraj, Guccim też nie zalatuje... ;)

Komentarze