Tak, jestem bezduszna...

Od kilkunastu dni zalewa nas fala wiadomości i chwytających za serce i gardło obrazków imigrantów
z (głównie) krajów arabskich. Nie, żeby mnie ten obrazek nie ruszał, żal serce ściska gdy chociaż próbuję sobie uświadomić przez jakie piekło, w tym piekło podróży, przeszli.
Mimo wszystko jako Polka, jako obywatelka Europy nie poczuwam się do współodpowiedzialności
za sytuację tych osób. I jestem co najmniej wzburzona faktem, że mamy przyjąć odgórnie narzuconą ilość uchodźców. Nie, nie twierdzę, że ludziom nie należy pomagać. Jeśli tyko mamy taką możliwość, to pomagać powinniśmy. 
Zastanawia mnie jednak w jaki sposób polskie władze chcą pomóc uchodźcom i na podstawie jakich przesłanek wyciągają wnioski, że jesteśmy na to przyjęcie gotowi? Mamy nieudolnie działającą służbę zdrowia. Mamy kulawy system socjalu. Decyzja o posłaniu sześciolatków do szkoły spowodowała przepełnienie szkół. Mamy (w moim odczuciu, chociaż rządowe wskaźniki mówią co innego) wysokie bezrobocie. Gro osób pracuje za najniższą krajową lub znacznie poniżej swoich kwalifikacji... Pomimo pewnych pozytywnych zmian, nadal kwitnie nepotyzm i kolesiostwo... Z jednej strony ta postawa jest nawet w pewnym stopniu zrozumiała, z drugiej zaś po prostu, po ludzku wkurza...
"Do kraju tego..." No właśnie, do kraju jakiego chcemy przyjąć imigrantów? Z jednej strony przyjęcie
(w pierwszej wersji) 2 000 osób może i nie jest czymś strasznym, bo w ogólnym rozrachunku ta liczba się rozmywa... Ale co dalej? Zamkniemy uchodźców w jakichś specjalnych ośrodkach? I co jeszcze? Jakie perspektywy przed nimi? Nie można też tracić z oczu różnic kulturowych, bo te są tu niesamowicie istotne.
Przed chwilą przeczytałam felieton jednego z dziennikarzy opiniotwórczych mediów, który wytyka nam kompleksy i brak wdzięczności... Wdzięczności za co? Który z krajów w latach '80 czy po wojnie podjął polityczną decyzję, że przyjmie tyle czy tyle polskich rodzin? Bo może mi już pamięć ze starości szwankuje, ale nic sobie takiego nie przypominam...
Zdumiewają mnie sondażowe słupki, które wskazują niesamowicie wysokie poparcie dla przyjęcia uchodźców (co najmniej 3/4 społeczeństwa tego chce?)... Cóż, statystycznie koń i człowiek mają
po 3 nogi...
Nie, nie czuję się współodpowiedzialna za sytuację uchodźców i nie chciałabym, aby z moich podatków byli utrzymywani. Przykro mi. Nie uważam, żebyśmy w jakikolwiek sposób byli gotowi na ich przyjęcie.

Komentarze