Symbioza- zjawisko znane w świecie natury ożywionej, gdzie ścisłe współżycie przynosi korzyści obu stronom. Poza bakteriami w jelitach to również morskie żyjątka i inne ukwiały.
No i czasem związki. Na zasadzie "samowystarczalni". Takie "pomimo i wbrew"- nawet logice życia społecznego (hmmm, ten termin brzmi tak para naukowo wręcz).
Nie żeby coś, każdy sobie buduje taki związek i takie relacje wokół siebie, jakie chce. Jak to gdzieś mądrze przeczytałam "sami wybieramy sobie powietrze, którym oddychamy".
Ale... Ciągnięcie za rączkę chłopa na jakieś typowo babskie spotkanie, branie ze sobą narzeczonej/żony/kochanki na konkretnie męski wieczór... Ona nie ma kolegów, on nie ma koleżanek...
Łosz matko z córką i prawnuczką... No już parę razy słyszałam takie mądrości...
No ja w zupełności rozumiem, że ten mój Mysiu Pysiu jest całym moim światem a ta wymarzona, idealna Księżniczka, która oddała swą rączkę i parę innych części ciała pozwala być męskim jak przy nikim innym.
Ale może z czystej potrzeby oddychania świeższym powietrzem, wentylacji tik-taków i dbałości o jakieś tam relacje społeczne (jeśli jeszcze mamy jakichś znajomych) dobrze byłoby czasem puścić luzem? Jak kocha, to wróci. Jak nie wróci... Hmmm... no to faktycznie problem jak nie wróci. Nie jestem tylko przekonana, czy trzymanie w emocjonalnej klatce naprawdę jest tak korzystne.
A owszem, istnieją faceci, którzy mają pojęcie o różnicy między fuksjowym a amarantowym, ponadto nie spada im libido (to musi być miłość) przy gdakaniu o masażach antycellulitowych i rozstępach. No naprawdę, na babskich spotkaniach nie zawsze gadamy o Kamasutrze i europejskich wymiarach ;) Jednakowoż są kobiety, dla których silnik czterosuwowy nie ma tajemnic i są mega zorientowane w ostatnich walkach KSW. Wiem, jadę po stereotypach, ale najbliższa jest mi perspektywa kobieca, męski świat jest dla mnie tajemniczy. Ilu przedstawicieli- tyle wrażliwości i zainteresowań, z jednej i z drugiej strony.
Ale dobijając do brzegu tym pontonikiem... Może warto dać sobie przestrzeń. Powietrze. Zaufanie. Cudownie jest bycie z tym Kimś, Kogoś i dla Kogoś. Ale warto oddychać swoim własnym powietrzem, nie tylko tym, które ktoś nie całkiem wchłonie.
Nie chcąc kończyć źle- to nie będzie ostatnie zdanie. Ale co w sytuacji, gdy ta miłość się po prostu skończy? Z kim wtedy i gdzie, skoro znajomi wszelkiej maści dawno poszli w odstawkę.
Poza tym... Wspólny profil na socjalach też może się nie sprawdzić :) Pomijając fakt, że wygląda to... nastoletnio. W pejoratywnym znaczeniu.
Kochajmy się zatem, ale dając sobie przestrzeń. Spuszczenie ze smyczy może być naprawdę korzystne. Higieniczne. Takie po prostu nie zatracone w stereotypie naiwności.
No i czasem związki. Na zasadzie "samowystarczalni". Takie "pomimo i wbrew"- nawet logice życia społecznego (hmmm, ten termin brzmi tak para naukowo wręcz).
Nie żeby coś, każdy sobie buduje taki związek i takie relacje wokół siebie, jakie chce. Jak to gdzieś mądrze przeczytałam "sami wybieramy sobie powietrze, którym oddychamy".
Ale... Ciągnięcie za rączkę chłopa na jakieś typowo babskie spotkanie, branie ze sobą narzeczonej/żony/kochanki na konkretnie męski wieczór... Ona nie ma kolegów, on nie ma koleżanek...
Łosz matko z córką i prawnuczką... No już parę razy słyszałam takie mądrości...
No ja w zupełności rozumiem, że ten mój Mysiu Pysiu jest całym moim światem a ta wymarzona, idealna Księżniczka, która oddała swą rączkę i parę innych części ciała pozwala być męskim jak przy nikim innym.
Ale może z czystej potrzeby oddychania świeższym powietrzem, wentylacji tik-taków i dbałości o jakieś tam relacje społeczne (jeśli jeszcze mamy jakichś znajomych) dobrze byłoby czasem puścić luzem? Jak kocha, to wróci. Jak nie wróci... Hmmm... no to faktycznie problem jak nie wróci. Nie jestem tylko przekonana, czy trzymanie w emocjonalnej klatce naprawdę jest tak korzystne.
A owszem, istnieją faceci, którzy mają pojęcie o różnicy między fuksjowym a amarantowym, ponadto nie spada im libido (to musi być miłość) przy gdakaniu o masażach antycellulitowych i rozstępach. No naprawdę, na babskich spotkaniach nie zawsze gadamy o Kamasutrze i europejskich wymiarach ;) Jednakowoż są kobiety, dla których silnik czterosuwowy nie ma tajemnic i są mega zorientowane w ostatnich walkach KSW. Wiem, jadę po stereotypach, ale najbliższa jest mi perspektywa kobieca, męski świat jest dla mnie tajemniczy. Ilu przedstawicieli- tyle wrażliwości i zainteresowań, z jednej i z drugiej strony.
Ale dobijając do brzegu tym pontonikiem... Może warto dać sobie przestrzeń. Powietrze. Zaufanie. Cudownie jest bycie z tym Kimś, Kogoś i dla Kogoś. Ale warto oddychać swoim własnym powietrzem, nie tylko tym, które ktoś nie całkiem wchłonie.
Nie chcąc kończyć źle- to nie będzie ostatnie zdanie. Ale co w sytuacji, gdy ta miłość się po prostu skończy? Z kim wtedy i gdzie, skoro znajomi wszelkiej maści dawno poszli w odstawkę.
Poza tym... Wspólny profil na socjalach też może się nie sprawdzić :) Pomijając fakt, że wygląda to... nastoletnio. W pejoratywnym znaczeniu.
Kochajmy się zatem, ale dając sobie przestrzeń. Spuszczenie ze smyczy może być naprawdę korzystne. Higieniczne. Takie po prostu nie zatracone w stereotypie naiwności.
Komentarze
Prześlij komentarz