Niedziela i pośmierdziałek to w socialmediach wysyp towarzysko-matrymonialnych treści. Imprezowo, a jakże, koncertowo i weselnie- sezon w pełni.
Nieraz można się zaskoczyć. Bez cienia sarkazmu- jakaś cicha myszka zamążidzie, wrzuca zdjęcie- zaskok, gratulejszyn, żyli długo i szczęśliwie. Da się? Da się! Serio! Da się kochać drugiego człowieka bez serduszkowej obstrukcji na fejsbukach, bez infantylnych relacji na instagramie sprzed, w trakcie i po wszystkiego hasztag #zNim. No serio da się! Nie wiem, może te osoby kończą jakieś specjalne szkoły, jakieś dodatkowe kursy? Być może za kilkadziesiąt lat dowiemy się, że jest za to odpowiedzialny jakiś gen, którego nie każdy z nas posiada odpowiednią mutację? A może po prostu te osoby mają mózgi i wrażliwość, która nie każe im żyć w ukryciu, ale też w sposób rozsądny korzystać z mediów społecznościowych? Hmmm... Trudno jednoznacznie stwierdzić, co jest za to odpowiedzialne.
Jak wszędzie tak i w tej materii matka natura pustki nie lubi. Na drugim biegunie jest zafajdanie tęczą w quasi związkach młodszych niż ugotowanie jajka na miękko (a to akurat sztuka).
Większość (większość, absolutnie nie wszyscy) użytkowników portali społecznościowych korzysta z nich w sposób "cywilizowany" ;) Raczej nie publikuje zdjęć zawartości dziecięcej pieluchy, obywa się bez relacji ile dziecko zjadło mleczka i ile razy w tygodniu uprawia seks. Większość. Ta część ludzi najwyraźniej ma nie tylko mózg ale i rozum plus pewną wrażliwość (z niektórych kręgach zwaną wyczuciem/prywatnością/subtelnością). Większość. Wie, że wrzucenie wspólnego zdjęcia od czasu do czasu czy jakaś anegdotka z życia jest spoko, ale pierdyliard zdjęć różniących się ułożeniem rzęsy na lewej dolnej powiece już nie. Zdecydowana większość ogarnia, że miłość wyznaje się po prostu drugiej osobie i że lekką żenadą jest spamowanie tablicy oblubień(i)ca(y) loffcianiem zdjęciowo-serduszkowym.
Większość po prostu jest dojrzała. Etap socialgimbazy zostawiła kilka lat temu i docenia rzeczy głębsze niż 2100 brutto lajków na fejsbuniu.
A mniejszość... a mniejszość nadal będzie prać i brudy i euforię, będzie wrzucać demoty o złamanym sercu po to, by za tydzień łapać lajki z nowym #myLove, efektem wymiany 2 zdań na stacji benzynowej będzie sikać po gaciach #wyczuwamŚlub...
Jest jeszcze "unsub". Chociaż to już bardziej taka pigułka "dzień po".
Komentarze
Prześlij komentarz